Nie wybiegaj w przyszłość! Co to oznacza?
Znasz to uczucie, kiedy budzisz się rano i zanim zdążysz się przeciągnąć, w głowie już wiruje: „Co, jeśli…?” Co jeśli znowu będzie gorzej? Co jeśli nie dam rady? Co jeśli oni mnie odrzucą? Przyszłość, choć jeszcze się nie wydarzyła, potrafi całkowicie zdominować teraźniejszość. Tak jakbyśmy nie mieli innego wyboru, jak tylko żyć parę kroków przed samym sobą.
Dla osób z zaburzeniami psychicznymi — w szczególności schizofrenią — to nie jest tylko niepokój. To czasem codzienna walka z wyobrażeniami, które są bardziej realne niż to, co dzieje się tu i teraz. Mózg podsuwa najczarniejsze scenariusze, a ciało reaguje, jakby już się działy. I choć logika mówi: „Zaczekaj, przecież jeszcze nic się nie stało,” serce wali jak młotem, a oddech się urywa.
Piszę ten artykuł nie jako ktoś, kto ma wszystkie odpowiedzi. Raczej jako ktoś, kto — jak wielu z nas — próbował już różnych rzeczy, czasem skutecznych, czasem kompletnie nietrafionych. Ale z jedną ideą, która wraca do mnie jak bumerang: najwięcej spokoju przychodzi wtedy, gdy przestajemy się spieszyć… do przyszłości.
Dlaczego wybiegamy w przyszłość?
To może wydawać się dziwne, ale nasz umysł kocha przewidywać. Lubi planować, analizować, a czasem dramatyzować. To część mechanizmu przetrwania. Przewidywanie niebezpieczeństw miało sens, kiedy żyliśmy wśród dzikich zwierząt i musieliśmy zaplanować, gdzie się schować.
Ale dziś? Nasze lęki rzadko mają kły.
A jednak…
- Zaburzenia lękowe uczą mózg, że przyszłość jest pełna pułapek.
- Depresja przekonuje nas, że nic się nie zmieni, więc po co w ogóle próbować.
- Schizofrenia może dodawać do tego całe warstwy urojeń i rozszczepionych myśli, które karmią się wyobrażeniami przyszłości.
I choć przyszłość jeszcze nie nadeszła, my reagujemy tak, jakby już wszystko się zawaliło.
Niektórzy mówią: „To tylko myśli, po prostu nie myśl o tym”. Ale spróbuj to powiedzieć komuś, kto nie przespał nocy, bo jego mózg zrobił mu seans katastroficznych wizji w 4K.
Jak objawia się lęk przed przyszłością?
Nie zawsze to są klasyczne ataki paniki. Czasem to coś bardziej subtelnego, ale równie wyniszczającego:
- Chroniczne napięcie mięśni – jakbyś ciągle był gotowy do ucieczki.
- Bezustanne analizowanie „co by było gdyby”.
- Prokrastynacja – bo jak zaczniesz, to może coś nie wyjdzie.
- Bezsenność – bo przecież trzeba rozważyć każdą opcję, prawda?
- Trudność w podejmowaniu decyzji – bo każda może „zrujnować przyszłość”.
W schizofrenii to może mieć jeszcze inną twarz. Czasem „przyszłość” to nie tylko martwienie się – to konkretne przekonanie, że coś się wydarzy. Jakbyśmy już to wiedzieli. Jakby to było nieuniknione.
Co tracimy, żyjąc w przyszłości?
To niby oczywiste: tracimy teraźniejszość. Ale co to znaczy w praktyce?
- Nie słyszymy tego, co ktoś naprawdę mówi. Bo w głowie już układamy odpowiedź na pytanie, które jeszcze nie padło.
- Nie cieszymy się chwilą. Nawet jak coś jest przyjemne, to myślimy: „ale ile to potrwa?”
- Nie zauważamy drobnych sukcesów. Bo mierzymy wszystko przez pryzmat przyszłych celów.
- Oddalamy się od siebie. Bo myślimy w kategoriach: „kiedyś będę gotowy/a, teraz jeszcze nie.”
Pewna pacjentka, z którą kiedyś rozmawiałem, powiedziała: „Moje życie wyglądało jak niekończąca się lista zadań, których nie mogłam odhaczyć, bo ciągle się zmieniały. Jakby ktoś mi codziennie dokładał nowe punkty”. Taki właśnie bywa lęk o przyszłość — zmienia ci życie w niekończący się wyścig z cieniem.
Jak zacząć wracać do „tu i teraz”?
Nie mam magicznych rozwiązań. Ale są praktyki, które naprawdę mogą pomóc — nie dlatego, że są modne, ale dlatego, że są… ludzkie.
1. Uważność (mindfulness)
Nie chodzi o siedzenie w pozycji lotosu. Czasem to po prostu:
- Umycie naczyń z pełną uwagą.
- Poczucie zapachu kawy i pozwolenie sobie, by przez chwilę nic nie robić.
- Zauważenie dźwięków wokół, bez oceny.
To brzmi banalnie, ale dla mózgu, który żyje 10 dni do przodu, to jak głęboki oddech.
2. Zapisuj myśli
Nie po to, żeby się ich pozbyć. Ale żeby je zobaczyć. Zrozumieć. Nazwać. To, co nienazwane, często rośnie. Kiedy zapiszesz myśl: „Boję się, że nie poradzę sobie jutro na spotkaniu,” już sama ta czynność daje dystans.
3. Nazwij, co możesz kontrolować
Lęk przed przyszłością często wynika z poczucia bezradności. Ale są rzeczy, które możesz kontrolować:
- Jak się ubierzesz.
- Co zjesz na śniadanie.
- Czy wyjdziesz na spacer.
To drobiazgi, ale dają ci wrażenie, że nie wszystko wymknęło się spod kontroli.
4. Ogranicz ekspozycję na „przyszłościowe” bodźce
Brzmi dziwnie? A jednak:
- Oglądanie wiadomości 5 razy dziennie.
- Ciągłe sprawdzanie mediów społecznościowych.
- Konsumowanie poradników o „lepszym jutrze”.
To wszystko podsyca wewnętrzny niepokój. Spróbuj zrobić sobie cyfrowy detoks, choć na kilka godzin dziennie. Zobaczysz różnicę.
Przyszłość to nie wróg. Ale nie musi być twoim szefem
Nie chcę powiedzieć, że planowanie jest złe. Czasem wręcz ratuje życie. Ale przyszłość nie może być tyranem. Nie może odbierać ci prawa do przeżywania dnia dzisiejszego.
Miałem kiedyś znajomego, który przez kilka lat odkładał wszystko na „potem”. Kursy, relacje, nawet zdrowie. A potem… trafił do szpitala. I dopiero tam zrozumiał, że „kiedyś” nie istnieje. Że wszystko, co mamy, dzieje się właśnie teraz. W tych sekundach, w których czytasz ten tekst.
Jeśli miałbym ci coś zostawić na koniec, to może ten obraz: wyobraź sobie, że twoje życie nie jest wersją demo. Nie przygotowujesz się na coś większego. To już jest ta pełna wersja. Czasem niedoskonała, czasem dziwna. Ale twoja. I dzieje się teraz.
Nie musisz robić wszystkiego od razu. Nie musisz pokonać lęku w jeden dzień. Ale może dziś, w tej jednej chwili, możesz powiedzieć sobie: „Jestem tutaj. Oddycham. I to wystarczy.”
Bo czasem najodważniejszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest… zostać w chwili obecnej.