Jak budujesz pewność siebie?

Jak budujesz pewność siebie?

Jak budujesz pewność siebie? Jak budować poczucie własnej wartości?

Mam czasem wrażenie, że wiara w siebie to po prostu dziwne słowo… Wszyscy o niej trąbią, nikt jej na oczy nie widział,  a jak już ktoś ją ma, to potrafi irytować albo inspirować. Pytanie tylko: jak ją uchwycić, gdy co drugi dzień czujesz, że twój umysł wystawia Ci nogę? 

Tak jak ja kiedyś, walczyłeś (albo wciąż walczysz) z chorobą psychiczną, schizofrenią albo lękiem, który wyżera środek serca jak korozja.

Brzmi ponuro? Spokojnie. To będzie tekst o tym, że się da. Że można. Że Ty możesz.

Skąd się bierze brak wiary w siebie?

Nim zaczniesz budować wiarę w siebie, musisz wiedzieć, co ją pożera. 

Niekiedy to dzieciństwo. Taki drobiazg: ktoś Ci mówił „nie becz, bo chłopaki nie płaczą” albo „przestań się popisywać”. Pierwszy gwóźdź wbity w Twoją wiarę w siebie. Potem szkoła, potem praca, potem toksyczny związek. A potem Twój własny mózg, który mówi „i tak się nie uda”. W schizofrenii to jeszcze trudniejsze, bo głosy potrafią rozwalić Twoje poczucie, że w ogóle masz prawo cokolwiek czuć. Ale wiesz co? To nie oznacza, że nie możesz tego naprawić. Możesz.

Zauważ swój wewnętrzny głos.

Pierwszy krok jest banalny, ale nie jest łatwy. Złap ten moment, kiedy sam sobie dokładasz przeszkód. Psycholodzy nazywają to negatywnym dialogiem wewnętrznym. Brzmi mądrze, co? W praktyce chodzi o ten cichy głos, co szepcze: „Znowu się skompromitowałeś”, „Po co się starasz?”, „Nie zasługujesz”.

Daj sobie 10 sekund. Złap ten głos. Nie uciekaj. Usłysz go. A potem zapytaj siebie, czy to prawda? Bo wiesz co? 90% tego bełkotu to kłamstwa i wymysł, które powtarzasz, bo tak Cię kiedyś nauczono.

Schizofrenia i wiara w siebie.

Teraz wchodzimy głębiej. Schizofrenia to halucynacje czy urojenia. Kiedy nie wiesz, co jest Twoim głosem, a co podszeptem choroby, to jak tu budować wiarę w siebie?

To właśnie schizofrenia może Cię nauczyć, że Twój głos jest ważny. Bo musisz go odnaleźć świadomie. Psychoterapia uczy odróżniać, co jest Twoje, a co nie. I to jest, paradoksalnie, cholernie wzmacniające. Jak raz to poczujesz, to już nie oddasz.

Nie przesadzaj. Wiary w siebie nie zbudujesz, skacząc na bungee (chociaż możesz spróbować). Zbudujesz ją drobiazgami:

  • Poranny prysznic, choć nie chce Ci się wstać.
  • Zrobienie łóżka. Tak, brzmi głupio. Zrób i zobacz.
  • Jeden telefon, którego się boisz.
  • Uśmiech do sąsiada, którego zawsze unikałeś.

Terapia to wstyd?

Nie wiem, kto wymyślił, że terapia to powód do wstydu. Może ten sam geniusz, co twierdzi, że mężczyzna nie powinien płakać. Otóż o to chodzi: terapia to siłownia dla umysłu. Siedzisz, rozmawiasz, przewracasz kamienie w głowie. I tak — boli. Ale z tego bólu rodzi się moc. A czasem trzeba, żeby ktoś z zewnątrz powiedział: „Hej, to nie Twoja wina”. Bo my często sami tego nie słyszymy.

Każdy sukces, choćby błahy, to cegiełka Twojej narracji. Wiesz, co jest najgorsze w braku wiary w siebie? Brak historii o sobie. Znasz kogoś, kto nieustannie powtarza: „Jestem do niczego”? Właśnie. On nie ma dobrej opowieści o sobie. Ty możesz ją napisać.

Nie czekaj na wielki sukces. Zacznij od drobiazgów: dziś zrobiłeś obiad. Dziś poszedłeś na mały spacer. Dziś odmówiłeś toksycznemu znajomemu…

Ludzie wokół, czy pomagają?

Czasami ludzie, którzy powinni Cię wspierać, są pierwszymi, którzy Twoją wiarę w siebie osłabiają. Rodzina, przyjaciele, pseudoprzyjaciele. Znasz to? Teksty w stylu: „A po co Ci to?”, „Daj spokój, i tak się nie uda”. To z troski… Czasami z zazdrości. Czasami z ich własnych lęków.

Nie musisz ich zmieniać. Wystarczy, że to dostrzeżesz. I postawisz granicę. To trudne. Ale się da.

Porażka to ulubione słowo świata. A tak naprawdę to jedynie zwrot akcji. Pamiętasz, jak uczyłeś się jeździć na rowerze? Ile razy się wywróciłeś? No właśnie.

Przestań traktować porażkę jako ostateczny dowód, że jesteś beznadziejny. Potraktuj ją jak naukę. To nie coachingowy bełkot. To fakt! 

Techniki na gorsze dni.

Bo takie będą. Nie ma co ściemniać. Jak sobie z nimi radzić? 

Co możesz zrobić, gdy Twój głos znowu się drze: „Nie dasz rady!”?

  • Oddychaj. Brzmi banalnie. Ale oddech to Twoja kotwica w burzy.
  • Zapisz myśl. Czarna myśl na papierze traci moc.
  • Zadzwoń do kogoś zaufanego. 5 minut zwykłej rozmowy potrafi uratować dzień.
  • Weź prysznic. Symbolicznie zmyj z siebie brudy.

Schizofrenia, a wiara w siebie?

Schizofrenia to rozpad, ale również proces odbudowy. Klucz? Psychoedukacja, leki (tak, leki to nie wstyd), wsparcie, terapia. Wiara w siebie wraca po kawałku. To nie jest rewolucja. To ewolucja. I to jest OK.

Hobby, pasja, rytuały! 

Znasz kogoś, kto pochwycił pasję do gotowania i nagle uwierzył w siebie? Ja znam. Znasz kogoś, kto zaczął biegać i uwierzył, że ma siłę? Też znam.

Hobby to Twój cichy sprzymierzeniec. Bo daje Ci coś, co kontrolujesz. A kontrola daje wiarę. Nie musisz natychmiast lepić garnków jak u Patricka Swayze w „Uwierz w ducha”. Wystarczy, że odnajdziesz coś własnego. Origami. Gotowanie. Układanki. Cokolwiek.

Kiedy się nie da — i co wtedy?

Czasem się nie da samemu. I co z tego? Nie jesteś robotem. Nie jesteś superbohaterem. Jesteś człowiekiem. Masz prawo poprosić o pomoc. Masz prawo powiedzieć: „Dziś nie mam siły”. I to jest OK.

Wiesz, co jest w tym wszystkim najważniejsze? Że wiara w siebie to nie meta. To trasa. Każdego dnia decydujesz, że idziesz dalej. Każdego dnia robisz krok. Niekiedy mały. Niekiedy bolesny. Ale idziesz.

Więc jak budujesz wiarę w siebie? Jednym małym krokiem. Dzisiaj. Jutro. Za tydzień.

Idziesz?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top