Naucz się mówić, jak się czujesz! 

Naucz się mówić, jak się czujesz! 

Naucz się mówić, jak się czujesz! Znasz to uczucie, kiedy chcesz coś powiedzieć, ale w gardle czujesz beton?

Kiedy język waży tonę, a głowa puchnie od myśli, których nie da się przetłumaczyć na słowa? Ja znam. Bo przez lata żyje z chorobą, która zabiera głos. Nie tylko ten dosłowny, ale też emocjonalny.
Schizofrenia nie jest tylko o głosach i urojeniach. To również cisza… O tej ciszy między Tobą a światem, gdy twoje emocje są tak głośne, że przestajesz je słyszeć.

Nie umiesz powiedzieć, że Ci źle. Albo, że się boisz. Albo, że masz wrażenie, jakbyś właśnie rozpadał się na kawałki, choć siedzisz spokojnie przy stole.

Ludzie pytają, jak się czujesz… a Ty chcesz odpowiedzieć normalnie, żeby nie musieć tłumaczyć, że normalność już dawno przestała istnieć.

Ale nauka mówienia o tym, co czujesz, to nie luksus. To przetrwanie. Bo emocje, których nie nazwiesz, nie znikają. One gniją w ciszy, fermentują. A potem eksplodują — w myślach, w ciele, w zachowaniach, które nikt nie rozumie, nawet ty sam.

Dlaczego boimy się mówić o uczuciach?

Nie chodzi tylko o wstyd. Choć wstyd ma tu swoje miejsce. Chodzi też o brak języka. Nikt nas nie uczy, jak mówić o tym, co czujemy. Uczyli nas gramatyki, matematyki, tabliczki mnożenia, ale nie tego, jak powiedzieć, że czujesz się zagubiony. 

Zamiast tego słyszeliśmy:
Nie przesadzaj…
Weź się w garść…
Nie histeryzuj…

I tak dorastaliśmy w kulturze, która emocje traktuje jak przeszkodę w byciu silnym człowiekiem. Szczególnie mężczyźni, bo przecież facet nie płacze, prawda? 

W schizofrenii ta dynamika jest podwójna. Bo emocje często przychodzą jak fala, bez ostrzeżenia. Jednego dnia czujesz, że świat się otwiera, że wszystko ma sens, że jesteś częścią większej układanki. A drugiego, że wszystko się rozpada, a Ty jesteś intruzem we własnym życiu.

I jak to nazwać? Jak to wytłumaczyć komuś, kto nie przeżył takiego chaosu? Nie da się! Nie od razu. Ale można próbować. 

Schizofrenia… chaos emocji, który nie daje się złapać słowami?

Wyobraź sobie orkiestrę, w której każdy instrument gra inny utwór. I każdy gra głośniej, żeby się przebić. To właśnie emocje w schizofrenii. Nie zawsze rozumiesz, skąd się biorą. Czasem smutek spada z nieba, jak nagły deszcz. Czasem radość wybucha bez powodu, jak śmiech w środku pogrzebu. A czasem nie czujesz nic. I to nic boli bardziej niż jakikolwiek ból.

To, co ludzie często mylą, to emocjonalny brak reakcji. Mówią, że nic nie czuje… Ale to nieprawda. My czujemy, tylko nie umiemy tego wyrazić. Albo emocje są tak sprzeczne, że paraliżują. Jak chcesz płakać i śmiać się jednocześnie, więc nie robisz żadnego z tych rzeczy.

To właśnie dlatego schizofrenia bywa nazywana chorobą rozszczepienia jaźni. Bo czasem czujesz się jak kilku ludzi jednocześnie. Każdy z innym głosem, innym uczuciem, inną wersją prawdy. Jak wtedy mówić o emocjach, kiedy nie wiesz, która wersja ciebie je czuje?

Nauka mówienia – emocje jako język?

Wiesz, co jest najtrudniejsze? Nie samo mówienie. Ale nazwanie tego, co się dzieje, zanim się powie. Bo emocje to nie tylko słowa. To język ciała, napięcia mięśni, tempo oddechu. To sposób, w jaki trzymasz kubek, kiedy boisz się, że zaraz upuścisz świat.

Uczenie się mówienia o emocjach to jak nauka nowego języka — z własną gramatyką, wymową i błędami. 

Zaczynasz od prostych słów: jest mi źle…

Potem uczysz się rozwijać zdanie: jest mi źle, bo czuję się niepotrzebny…

A z czasem uczysz się rozumieć, że za tym „źle” stoi coś więcej. To może być smutek, może lęk, może samotność.

Mówienie, które uzdrawia! 

Mówienie o emocjach to nie tylko wygadanie się. To akt zaufania. Zwłaszcza gdy masz wrażenie, że Twoje emocje są niepoprawne. Czasem mówienie o schizofrenii brzmi jak wyznanie winy. Bo ludzie nie wiedzą, jak reagować. Jedni chcą Cię naprawić. Inni – współczują tak bardzo, że czujesz się jak przypadek kliniczny. A jeszcze inni milkną, bo boją się, że twoja prawda jest zaraźliwa.

W schizofrenii często brakuje właśnie tego — zwykłej ludzkiej empatii. Nie trzeba rozumieć głosów, by rozumieć emocje. Wystarczy słuchać bez oceny.

Co, jeśli mówienie boli?

Mówienie o emocjach nie zawsze jest terapią. Czasem jest bólem. Bo każde słowo otwiera coś, co przez lata było zamknięte. W schizofrenii często uczymy się nie mówić – dla bezpieczeństwa. Bo każde „dziwne” zdanie może zostać źle zrozumiane. Bo zbyt szczere wyznanie może skończyć się wizytą w szpitalu.Bo milczenie bywa bezpieczniejsze niż prawda.

Ale emocje nie znikają. One siedzą w ciele.

Kiedy nie powiesz, że się boisz, to ciało zacznie mówić za ciebie: drżeniem, bezsennością, bólem brzucha. Kiedy nie powiesz, że jesteś zły, to emocje wybuchną w najmniej odpowiednim momencie. Dlatego warto uczyć się mówić powoli. Małymi krokami. Zaufaj komuś, komu możesz powiedzieć, że nie wiesz, jak się czujesz. To jedno zdanie często wystarczy, żeby pękła skorupa milczenia.

Są też techniki, które pomagają, kiedy emocje stają się zbyt intensywne:

  • Ugruntowanie – skup się na oddechu, na ciężarze ciała, na tym, co czujesz pod stopami.
  • Zmysłowe kotwiczenie – dotknij czegoś chłodnego, powąchaj coś znajomego.
  • Pisanie – zapisz swoje myśli, nawet chaotycznie. Pisanie nie ocenia.

Mówienie boli, ale cisza rani głębiej.

Terapia, medytacja, słowo?

Nie ma jednej drogi do mówienia o emocjach. Niektórzy zaczynają od terapii, inni od medytacji, inni od rozmowy z samym sobą w lustrze. Terapia to nie tylko analiza dzieciństwa. To nauka języka emocji. Dobry terapeuta nie mówi Ci, co czujesz. Pomaga Ci to nazwać. I to nazwanie jest jak otwarcie okna w dusznym pokoju.

Medytacja też pomaga – ale nie ta z Instagramu, tylko ta prawdziwa: siedzenie z sobą, z całym chaosem w środku. Nie po to, żeby go uciszyć, ale żeby go poznać. Czasem wystarczy kilka minut ciszy, żeby zauważyć, że emocje nie są wrogami. One są sygnałami.

Dla mnie najważniejszym narzędziem było pisanie. Nie musisz być pisarzem. Wystarczy kartka. Pisanie ma w sobie coś magicznego Pozwala emocjom wypłynąć bez cenzury. Z czasem zaczynasz widzieć wzory…

Jak inni mogą pomóc? 

Nie każdy, kto żyje ze schizofrenią, potrzebuje rady. Czasem potrzebuje, tylko żeby ktoś był obok i nie uciekał. Słuchanie to sztuka! Nie chodzi o to, żeby zrozumieć każde słowo. Czasem słowa są pogmatwane. Ale emocje są zawsze prawdziwe.

Jeśli chcesz pomóc? Słuchaj bez poprawiania.

Nie mów: „To tylko w twojej głowie”.
Bo właśnie tam wszystko się dzieje!

Nie pytaj: „A czemu po prostu nie przestaniesz myśleć o tym?”

Bo gdyby można było, już dawno byśmy to zrobili! 


Bo schizofrenia to często samotność w tłumie. A jedno „jestem z tobą” potrafi przypomnieć, że nie jesteś sam.

Mówienie jako akt odwagi? 

Mówienie o emocjach to nie tylko komunikacja. To rewolucja. W świecie, który uczy nas chować uczucia, szczerość staje się aktem odwagi. Każde słowo, które wypowiadasz o sobie, jest jak wbicie flagi na terenie, który przez lata był okupowany przez strach.

Z czasem zauważysz, że im więcej mówisz, tym mniej się boisz. Bo emocje to nie potwory, tylko posłańcy. A kiedy zaczynasz mówić, one przestają krzyczeć.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Scroll to top