Jakie zmiany powoduje schizofrenia?

Jakie zmiany powoduje schizofrenia?

Jakie zmiany powoduje schizofrenia? Pamiętam dokładnie ten moment…

Świat jeszcze wyglądał normalnie, a jednak już nie był taki sam. Drzwi w moim pokoju jakby oddychały. Kąt światła na ścianie wydawał się zbyt inteligentny, jakby wiedział, że na niego patrzę. To nie był sen. To było moje życie. Wtedy zaczynało się coś, czego nie rozumiałem.

Schizofrenia nie przychodzi jak burza. Ona sączy się po cichu. Najpierw tracisz pewność co do tego, co słyszysz. Potem zaczynasz się zastanawiać, czy Twoje myśli naprawdę są twoje. A w końcu zaczynasz się bać własnego umysłu.

Ludzie często myślą, że schizofrenia to „głosy w głowie”. Czasem tak. Ale to też tysiące innych rzeczy: zmiana w sposobie, w jaki czujesz, widzisz, myślisz, pamiętasz. To jakby Twój mózg próbował opowiedzieć Ci nową wersję świata, tylko nie zapytał, czy chcesz jej słuchać.

To nie jest tylko choroba. To reorganizacja wszystkiego. Percepcji. Emocji. Relacji. Tożsamości. To życie na granicy między snem a jawą i nie zawsze wiesz, po której stronie stoisz.

Mózg w kalejdoskopie.

Ludzie lubią mówić, że schizofrenia to zaburzenie chemii mózgu. I w pewnym sensie to prawda. Dopamina, serotoninowe szlaki… cała ta neurochemiczna orkiestra zaczyna grać w rozstroju. Ale to nie tylko biologia. To raczej, jakby mózg próbował zbyt wiele zrozumieć naraz.

Wyobraź sobie radio, które odbiera kilka stacji jednocześnie. Jedna gra wiadomości, druga muzykę, trzecia czyjś szept. Wszystko się miesza. Tak właśnie działa schizofreniczny mózg. W każdej sekundzie próbuje zszyć rzeczywistość z milionem bodźców, które zdrowy mózg po prostu filtruje.

Badania mówią, że u osób chorych kora przedczołowa, ta część odpowiedzialna za logiczne myślenie, planowanie, samokontrolę działa po prostu inaczej. Nie mniej, nie więcej, po prostu inaczej. Jakby przewody były dobrze podłączone, ale sygnał płynął przez mgłę.

Z kolei hipokamp, czyli magazyn wspomnień i emocji u niektórych zaczyna się kurczyć. To trochę jakby Twoja pamięć była biblioteką, w której ktoś poprzestawiał książki bez etykiet. Wiesz, że coś tam jest, ale nie możesz tego znaleźć.

I wiesz co? To nie boli fizycznie. To boli inaczej! Przez zamęt, przez to, że przestajesz ufać własnemu myśleniu.

Myślenie w labiryncie?

Kiedyś potrafiłem wstać rano, zaparzyć kawę, zaplanować dzień. Teraz czasem samo zrobienie herbaty to jak test z logiki. Otwieram szafkę, patrzę na kubek i… zapominam, po co.

W schizofrenii myśli nie płyną. One się rozbiegają. Łączą się w dziwne, nielogiczne ciągi. Czasem są zbyt głośne, czasem zbyt odległe, jakby ktoś mówił w innym języku w mojej głowie.

Próbowałeś kiedyś prowadzić rozmowę, a w tym samym czasie słuchać trzech różnych podcastów? Tak wygląda moja koncentracja. Próbuję złapać jeden wątek, a już kolejny ucieka.

Naukowcy nazwaliby to deficytem funkcji poznawczych, ale dla mnie to raczej jak życie w labiryncie bez mapy. Czasem znajdujesz wyjście, czasem krążysz godzinami w kółko, a czasem siedzisz na środku, bo już nie masz siły i po prostu chcesz, żeby cisza wróciła.

Ale to nie jest tylko rozkojarzenie. To coś głębszego niż myśli, które nie chcą współpracować. Każda próbuje być tą najważniejszą. Każda krzyczy.

Uczucia…

Niektórzy myślą, że schizofrenik nie czuje. To nieprawda. Czuje, ale inaczej. Jakby przez szybę. Jakby emocje dochodziły z opóźnieniem, jak echo.

Są dni, kiedy wszystko wydaje się spłaszczone. Patrzysz na zachód słońca i nic. Zero zachwytu, zero smutku, po prostu nic. A potem, bez powodu, ogarnia cię taki lęk, że nie wiesz, czy oddychać, czy krzyczeć.

Schizofrenia zmienia to, jak czujesz siebie. Jakby ktoś zdjął z ciebie „emocjonalny filtr”. Świat staje się surowy, ostry, zbyt jasny. Albo przeciwnie! Przygaszony, jakbyś oglądał życie przez brudne szkło.

I wiesz, co najdziwniejsze? Z czasem zaczynasz tęsknić za uczuciami, nawet tymi złymi. Bo pustka jest najgorsza.

Świat?

Zdarzyło ci się kiedyś pomylić sen z jawą? Wyobraź sobie, że to się dzieje codziennie. Nie przez chwilę, ale godzinami.

Dla mnie świat czasem się rozdwaja. Słyszę głosy, które komentują to, co robię. Czasem są wrogie, czasem neutralne, czasem po prostu… obecne. Nie wiem, czy to moi myślowi towarzysze, czy resztki mojego umysłu próbujące zachować spójność.

To nie brzmi jak głos z zewnątrz. To bardziej, jak cudzy komentarz wewnątrz głowy. 

Niektórzy widzą obrazy: twarze, cienie, światła, które migają na krawędzi pola widzenia. Mózg próbuje nadać sens szumowi percepcji. Czasem się udaje, czasem nie.

I tak wiem, że to halucynacje. Ale w momencie, gdy się dzieją, są po prostu prawdziwe. Tak prawdziwe, jak dotyk. Jak echo, które wraca, mimo że nie krzyczałeś.

Najbardziej przerażające nie jest to, że je widzisz czy słyszysz. Najgorsze jest to, że przestajesz być pewien, czy świat, który widzą inni, w ogóle istnieje w tej samej wersji, co twój

Kiedy myśli zaczynają mówić?

Znasz ten moment, kiedy coś Ci się wydaje? Kiedy czujesz, że ktoś Cię obserwuje, ale nie masz na to dowodu? Wyobraź sobie, że to uczucie nie mija. Że staje się codziennością.

To właśnie urojenia! Nie zawsze są spektakularne. Czasem to tylko drobne przekonanie, że świat wysyła ci sygnały. Że radio mówi w kodzie. Że ktoś zostawia wiadomości w układzie chmur.

Kiedyś byłem pewien, że wszystko, co się dzieje wokół mnie, ma ukryty sens. Że jestem testowany. Że każde słowo w wiadomościach, każdy gest przechodnia to część większej układanki, którą mam rozszyfrować. I wiesz co? To było przerażające i ekscytujące jednocześnie.

Bo schizofrenia często daje poczucie, że wiesz coś więcej. Że jesteś bliżej prawdy niż inni.
To trudne, bo to urojenie nie jest po prostu fałszywe – ono jest sensowne, przynajmniej w twojej logice.

W głowie schizofrenika świat się nie rozpada. On się przeorganizowuje. W nową narrację.
A ta narracja potrafi być piękna, spójna, totalna. Tylko że nie jest prawdziwa.

Relacje – taniec z cieniem…

To może najboleśniejszy aspekt schizofrenii. Nie dlatego, że inni cię odrzucają – ale dlatego, że ty sam zaczynasz się wycofywać.

Rozmowa z drugim człowiekiem wymaga spójności. Wymaga, żebyś wierzył w to, co mówisz. A co, jeśli już sam nie wiesz, które Twoje zdania są prawdziwe, a które podszeptał ci głos?

W relacjach pojawia się też nieufność. Schizofrenik często interpretuje neutralne gesty jako zagrożenie. Ktoś spojrzy dłużej – już myślisz, że coś knuje. Ktoś się zaśmieje – słyszysz śmiech z ciebie, nie obok ciebie.

Rodzina też cierpi. Patrzą na ciebie, próbują pomóc, ale nie rozumieją, że nie chodzi o „wiarę w rzeczywistość”. Chodzi o to, że Twoja rzeczywistość naprawdę istnieje dla Ciebie.
Nie da się kogoś wyciągnąć z tego świata siłą. Można tylko stać obok i czekać, aż znowu otworzy drzwi.

Codzienność po drugiej stronie lustra! 

Codzienność z tą chorobą to nie dramat filmowy. To raczej nieustanna walka z chaosem. Z prostymi rzeczami: ubrać się, umyć, wziąć leki, zapamiętać, czy już jadłeś.

Nie chodzi o lenistwo. Chodzi o to, że każda czynność wymaga struktury, a struktura to coś, czego schizofrenia nienawidzi. Czasem siedzę z kubkiem w ręku i patrzę, jak para unosi się nad herbatą. Wiem, że powinienem ją wypić, ale mój mózg zaczyna analizować: dlaczego para idzie w lewo, a nie w prawo. I nagle mija dwadzieścia minut.

Są dni, kiedy wszystko wydaje się wykonalne. Kiedy świat jest cichy, a głosy śpią. Wtedy wychodzę na spacer, kupuję pieczywo, słucham muzyki. Z zewnątrz wyglądam normalnie. Ale wewnątrz to ciągłe balansowanie – między jestem obecny, a zaraz odpłynę.

Nadzieja, czyli małe zwycięstwa…

Tak, schizofrenia to choroba. Ale też nauczyciel. Brzmi banalnie, wiem. Ale gdy przez lata uczysz się odróżniać to, co prawdziwe, od tego, co wyobrażone – zyskujesz rodzaj wglądu, jakiego zdrowy człowiek nigdy nie pozna.

Leczenie to nie tylko tabletki. Choć leki są ważne – stabilizują, wyciszają, pozwalają spać. To też terapia – uczenie się rozpoznawać wzorce, które prowadzą do nawrotów. To rozmowy z terapeutą, które uczą, jak zakotwiczyć się w rzeczywistości. To grupy wsparcia, gdzie ludzie, tacy jak ja, mówią, że też słyszeli głosy. 

I nagle wiesz, że nie jesteś potworem! 

Małe zwycięstwa mają ogromną wartość. Dzień bez halucynacji. Rozmowa, którą potrafisz utrzymać do końca. Uśmiech bez powodu.

Kiedyś sądziłem, że schizofrenia to wyrok. Dziś wiem, że to tylko inna droga. Kręta, pełna mgły, ale jednak prowadząca do życia.

Nie, nie „wyzdrowiałem”.
Ale nauczyłem się żyć w dwóch światach jednocześnie.
I to, paradoksalnie, daje siłę.

Czasem myślę, że schizofrenia to sposób, w jaki mózg próbuje się bronić przed zbyt dużym natłokiem świata. Jakby tworzył własną wersję rzeczywistości, bo ta prawdziwa jest zbyt bolesna, zbyt głośna, zbyt bezlitosna.

Wiesz co? Nie obwiniam już mojego mózgu. Próbował mnie chronić. Tylko trochę się pogubił w metodach.

Są dni, kiedy czuję się kompletny. Kiedy świat i ja mamy wspólne tempo.

Nie jestem schizofrenią. Jestem człowiekiem, który ją nosi. I który każdego dnia uczy się od niej pokory, cierpliwości i cichej wdzięczności.

Bo wbrew pozorom nawet po drugiej stronie lustra też jest świat.
Tylko trzeba nauczyć się go widzieć! 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Scroll to top