Czasem mam wrażenie, że emocje przychodzą, zanim zdążę je nazwać. Zanim zrozumiem, co się dzieje, już jestem zanurzony po szyję — w lęku, złości, rozczarowaniu. Jeśli zmagasz się z chorobą psychiczną — czy to schizofrenią, depresją, czy zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym — te fale bywają wyższe. Czasem przypominają tsunami. I nie ma przycisku „pauza”.
Z drugiej strony… są też dni spokojniejsze. Dni, kiedy czujesz się prawie normalnie. I wtedy pojawia się pytanie: czy to jest poprawa? Czy może tylko złudzenie? Sam wiesz, jak bardzo emocje potrafią być mylące.
Ten artykuł nie jest poradnikiem idealnym. Ale może być jak rozmowa z kimś, kto rozumie. Kto nie ocenia. Kto sam próbował nie raz i nie dwa okiełznać własny chaos wewnętrzny.
Chcę Ci pokazać, że praca nad emocjami w chorobie psychicznej to nie jest jednorazowe zadanie. To proces. I tak jak z każdym procesem — bywają lepsze i gorsze momenty.
Zrozumieć, co się czuje — czyli jak w ogóle zacząć?
Wydaje się oczywiste: „czuję się źle”. Ale co to znaczy? Smutek? Lęk? Poczucie winy? A może wszystko naraz?
Osoby chorujące psychicznie często mają trudność z nazwaniem emocji. To się nazywa aleksytymia — trudność w identyfikowaniu uczuć. I to nie jest coś, z czym „coś jest nie tak”. To tylko oznacza, że system wewnętrzny działa inaczej. Trochę jak komputer bez etykiet na folderach.
Co może pomóc:
- Dziennik emocji. Niby banał. Ale jeśli codziennie zapiszesz, jak się czujesz (nawet jednym słowem), po miesiącu zobaczysz wzory.
- Skala od 1 do 10. Jak bardzo czujesz daną emocję? Skala pozwala zauważyć niuanse — np. lęk na 3 to nie to samo co na 9.
- Karty emocji. Obrazki z twarzami, słowami, skojarzeniami — brzmi dziecinnie? A jednak działa.
To są proste narzędzia, ale… może właśnie przez to skuteczne.
Akceptacja: nie heroiczna, tylko zwyczajna
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o akceptacji, miałem ochotę rzucić książką. Jak to — zaakceptować, że mam zaburzenie psychiczne? Przecież to brzmi jak poddanie się.
Ale z czasem zrozumiałem, że akceptacja to nie kapitulacja. To uznanie faktu. To powiedzenie: „Tak, tak jest. I z tym będę pracować”.
Nie musisz tego lubić. Nie musisz się z tym czuć dobrze. Ale kiedy przestajesz walczyć, z tym że coś w Tobie „nie działa”, zyskujesz energię na rzeczy, które działają.
Jak wygląda praktyczna akceptacja?
- Nie zaprzeczaj. Kiedy czujesz lęk, nie mów: „to głupie, nie powinienem tego czuć”. Po prostu: „czuję lęk”.
- Nie dramatyzuj. „Czuję lęk” to nie to samo co „wszystko jest bez sensu”.
- Zauważ momenty, kiedy jest lepiej. To ważniejsze, niż się wydaje.
To nie będzie zawsze łatwe. Ale z czasem… trochę jakbyś przestawał się bić sam ze sobą.
Emocje pod mikroskopem: co je wywołuje?
Może to być hałas. Może zapach. A może czyjeś spojrzenie. Czasem nie wiadomo, dlaczego nagle czujesz się, jakby świat miał się zawalić. Ale jeśli zaczniesz śledzić swoje reakcje, po czasie dojrzysz pewne wzorce.
Nie chodzi o obsesję. Chodzi o świadomość.
Jak to rozgryźć?
- Co wydarzyło się tuż przed emocją?
- Co powiedziałeś sobie w myślach?
- Czy ciało zareagowało jako pierwsze (np. spięcie karku, ucisk w klatce)?
Dla mnie np. tłum w sklepie często wywoływał panikę. Dopiero po czasie zorientowałem się, że to powiązane z uczuciem utraty kontroli.
Takie rzeczy można zauważyć tylko z czasem. I z pewną dozą życzliwości wobec siebie.
Techniki regulacji emocji: co naprawdę działa?
Nie ma jednej złotej metody. To, co działa u mnie, może Cię tylko zirytować. Ale są techniki, które mają solidne podstawy:
- Zwolnij oddech. Policz do 4 przy wdechu, zatrzymaj na 4, wydech na 4.
- Powtórz kilka razy. Nie musisz czuć „spokoju”. Wystarczy, że poczujesz mniej napięcia.
- Wymień cztery kolory, które widzisz.
- Przeskanuj ciało — od stóp do głowy!
- Zamień: „Jestem do niczego” na: „Mam trudny moment”.
- Zamiast: „Znowu zawaliłem”, spróbuj: „Uczę się. Jeszcze nie umiem”.
- To nie chodzi o pozytywne myślenie. Chodzi o realistyczne myślenie.
- Czasem jedyną rzeczą, która pozwalała mi nie eksplodować, był szybki spacer. Nie siłownia, nie joga, po prostu ruch. 10 minut. To wystarczyło, żeby coś się przesunęło.
Terapia: czy zawsze musi być?
Nie każdy ma dostęp do terapii. Ale warto powiedzieć wprost: dobra terapia to nie tylko „rozmawianie o dzieciństwie”. To nauka emocjonalnej samoobsługi.
Jeśli masz możliwość, warto szukać:
- Terapia poznawczo-behawioralna, bardzo konkretna, skupiona na zmianie myślenia i zachowań. Ale! Samopomoc, grupy wsparcia, dobre książki — to też forma terapii. Nie pomniejszaj tego.
Leki i emocje: miłość i nienawiść
Leki pomagają przetrwać. Ale czasem pojawia się frustracja: „nic nie czuję”. Albo: „czuję się sztucznie spokojny”.
To trudne. I nie ma tu jednej odpowiedzi. Być może potrzebna jest zmiana dawki. A może… zaakceptowanie, że na razie tak musi być. Choć to brzmi brutalnie.
Ważne:
- Nie odstawiaj leków bez lekarza. Nawet jeśli masz już dość.
- Zapisuj, jak się czujesz w trakcie. Lekarz nie jest w Twojej głowie.
- Rozmawiaj o emocjach na wizycie. To ważniejsze niż liczby w wynikach.
Relacje z innymi: błogosławieństwo i przekleństwo
Czasem największe wyzwania emocjonalne biorą się nie z nas samych, tylko z kontaktów z innymi. Ludzie potrafią nie rozumieć. Albo – co gorsza – umniejszać.
„Weź się w garść”. „Inni mają gorzej”. Brzmi znajomo?
Dlatego ważne jest:
- Otaczać się ludźmi, którzy naprawdę słuchają.
- Stawiać granice. Nawet jeśli to trudne.
- Mieć choć jedną osobę, przy której możesz być sobą.
To nie jest łatwe. Ale relacja, w której możesz powiedzieć: „Dziś nie ogarniam świata”, jest jak lek. Bez recepty.
Codzienność i rytuały: emocje lubią rutynę
Kiedy wszystko w środku się zmienia, warto mieć coś, co się nie zmienia. Rytuały pomagają regulować emocje — dają poczucie wpływu.
- Poranna herbata.
- Spacer o tej samej porze.
- Krótka notatka wieczorem: „co dziś poczułem?”
Nie brzmi jak rewolucja. Ale działa. Czasem lepiej niż wielkie postanowienia.
Kiedy emocje Cię przerastają — co wtedy?
Każdy ma momenty, kiedy wszystko się sypie. Kiedy czujesz, że nie dasz rady. Wtedy warto mieć „emocjonalną apteczkę”.
Co w niej może być?
- Lista kontaktów do zaufanych osób.
- Zapisane zdania, które pomagają. (Np.: „To minie. Już kiedyś mijało”.)
- Mały rytuał, który daje poczucie kontroli (np. zaparzenie herbaty, posprzątanie biurka).
Nie ratuje świata. Ale czasem wystarczy, by przetrwać godzinę. A potem jeszcze jedną.
Emocje bywają trudne. Chaotyczne. Czasem przerażające. Ale to nie wróg. To część nas, która domaga się uwagi. Nie po to, by nas zniszczyć — ale by coś powiedzieć.
Praca nad emocjami w chorobie psychicznej nie jest liniowa. To bardziej jak taniec. Dwa kroki do przodu, jeden w tył. Albo i dwa. Ale to wciąż ruch.
Nie ma idealnej strategii. Ale są małe kroki. Regularność. Życzliwość. Czasem zwykła obecność przy sobie samym. I choć to zabrzmi może zbyt sentymentalnie — to już naprawdę dużo.
Bo kiedy uczysz się być ze sobą — takim, jakim jesteś — świat zaczyna być mniej przerażający.
I to jest coś, co warto sobie przypominać. Nawet codziennie.