Jak możesz poczuć się lepiej, gdy chorujesz? Czy zdarza się, że masz poczucie, iż wszystko spada na Ciebie, a w dodatku nie umiesz nawet powiedzieć, że jest ci źle? Może to przesilenie, może obecne wszechogarniające uczucie osaczenia, albo zwyczajny dzień, gdy z trudem zrywasz się z łóżka i rozważasz: czy to już za dużo? Jeśli tak, to nie jesteś odosobniony. Naprawdę.
I nie, nie mam zamiaru wciskania Ci oklepanych frazesów w stylu: wszystko będzie dobrze. Ponieważ bywa różnie. Czasami trzeba wyjść od punktu o wiele prostszego: odczuć, choć odrobinę poprawy. To tyle. I zarazem, to wszystko.
Zatem o to chodzi!
Co konkretnie znaczy lepiej?
Zastanawiające, jak często powtarzamy: chciałbym czuć się lepiej, nie zadając sobie pytania: co konkretnie to oznacza? Bo dla jednych lepiej oznacza sen bez przebudzeń i niepokojów. Dla innych to podniesienie się z łóżka i udanie się do pracy, nawet jeśli każdy krok kosztuje. A dla jeszcze innych, zakończenie słyszenia głosów.
No wiesz? Te definicje są jednakowo ważne. I wszystkie są adekwatne. Bo lepiej nie równa się idealnie. Nie wiąże się z doskonałym zdrowiem, ekscytacją czy motywacyjnymi wystąpieniami. Lepiej to działanie, zaledwie minimalne.
Każdy krok, nawet najmniejszy, ma znaczenie. Nie chodzi o to, aby od razu mierzyć się z Everestem. Chodzi o to, aby w ogóle ruszyć.
Jak przetrwać?
Zanim zagłębimy się w konkretne działania, pozwolę sobie na moment uwagi, dlaczego cokolwiek zdziałać jest tak trudne, gdy osoba czuje się źle.
W sytuacji kryzysowej nasz mózg przestawia się na tryb przetrwania. Przestaje zwracać uwagę na abstrakcje i długoterminowe plany. Cała energia ukierunkowana jest na przetrwanie tu i teraz. Decydujące znaczenie mają takie czynniki jak: kortyzol (hormon stresu), adrenalina, spadek aktywności kory przedczołowej (odpowiedzialnej za planowanie, myślenie, analizę). Dlatego nie możesz się skoncentrować. Dlatego pewne rzeczy wydają się trudniejsze, niż są. Twój mózg nie wariuje. On po prostu próbuje cię chronić. Tak jak jaskiniowca przed lwem.
Problem? Współcześnie tym lwem bywa kredyt hipoteczny. Lub samotność. Lub choroba psychiczna.
Jak czuć się lepiej?
Brzmi banalnie? Być może. Ale właśnie te banalne elementy zazwyczaj działają. Gotowy na listę?
- Sen – tak, zdaję sobie sprawę, że trudno zasnąć, gdy głowa przepełniona. Ale higiena snu to nie chwilowy trend. To terapia. Regularne godziny snu, brak ekranu godzinę przed snem, zaciemnienie w sypialni. To funkcjonuje.
- Ruch – nie mówię: siłownia 5 razy w tygodniu. Mówię: spacer. Joga. 5 minut rozciągania. Twoje ciało to układ, który potrzebuje ruchu, by głowa zaczęła współpracować.
- Pożywienie – mózg potrzebuje paliwa. I nie chodzi wyłącznie o cukier. Omega-3, magnez, witamina D, probiotyki. Czujesz się jak wrak? Wykonaj badania. Ewentualnie, zjedz zupę.
- Światło dzienne – serio. 15 minut na balkonie może zdziałać więcej niż kawa i 3 posty z inspirującym cytatem.
To nie rewolucja. To regeneracja.
Schizofrenia i zdrowienie!
W kontekście schizofrenii sprawa jest bardziej skomplikowana. Jednak zasada jest niezmienna: małe działania!
Schizofrenia to nie wyłącznie głosy. To szereg symptomów: pozytywnych (omamy, urojenia), negatywnych (apatia, wycofanie) oraz poznawczych (problemy z koncentracją, pamięcią). Proces zdrowienia? Wielowymiarowy. I równie psychologiczny, co farmakologiczny.
Leki przeciwpsychotyczne nie są wcielonym złem. Ale też nie są cudownym panaceum. Stanowią narzędzie. A z narzędzi trzeba korzystać rozważnie. I ze wsparciem.
Wiesz, co najbardziej pomaga? Regularny kontakt z terapeutą. Grupa wsparcia. Codzienne rytuały. Nawet te najprostsze. Znałem kiedyś człowieka, który twierdził, że początkiem jego powrotu do zdrowia było… podlewanie paproci. Serio. Bo paproć nie ocenia. Ale wymaga troski. A troska to życie.
Kiedy wszystko zawodzi
Czasami masz wrażenie, że zrobiłeś wszystko. I nic. Żadnych efektów. A może jest gorzej, niż było. Wtedy najważniejsze to jedno: nie rozpoczynaj na nowo od niechęci wobec siebie.
Nie wszystko działa od razu. I nie wszystko działa zawsze. Ale to nie oznacza, że ty nie działasz. Zrezygnowanie to nie kapitulacja. Czasami to forma akceptacji.
To nie oznacza, że się poddałeś. Oznacza, że zaprzestałeś walki z czymś, co domaga się akceptacji. Tak, akceptacji. Nawet lęku, depresji. Nawet pustki.
Akceptacja emocji to pierwszy krok w kierunku ich przemiany.
Pomoc z zewnątrz!
Nie wszystko zrobisz sam. I nie musisz. Psychoterapia to nie przywilej. To narzędzie!
Terapia poznawczo-behawioralna, wspomaga w modyfikacji myśli. Psycho — dynamiczna odsłania, co kryje się pod powierzchnią.
Psychiatra? To nie lekarz od wariatów. To specjalista od neurochemii i nastrojów. Tak jak internista od trzustki.
Grupy wsparcia? Czasem usłyszenie: ja też tak mam, znaczy więcej niż setka godzin podcastów.
Wiem, że trudno prosić o pomoc. Ale wiesz co? Jeszcze trudniej funkcjonować w izolacji. A najtrudniej z udawaniem, że jest dobrze.
A co, jeżeli już teraz robisz wystarczająco dużo?
Pułapka produktywności to zmora obecnych czasów. Tak, także w procesie zdrowienia. Masz gorszy dzień? Brak postępów? Znowu Netflix do 2 w nocy? Posłuchaj. To się zdarza. Nie jesteś maszyną. Nie jesteś projektem.
Pamiętasz, jak zaczynaliśmy? Od pytania: czy to już za dużo?. Może tak. Ale wiesz co? To, że pytasz, sugeruje, iż wciąż jesteś tutaj. A to oznacza, że możesz zrobić coś jeszcze. Coś małego, własnego. Coś przychylnego względem siebie.
Nie musisz już teraz być w miejscu, o którym marzysz. Wystarczy, że nie jesteś już tam, gdzie byłeś.
I to jest lepiej! Jak możesz poczuć się lepiej, gdy tak wiele rzeczy blokuje i przeraża?