Dlaczego warto cieszyć się z życia – nawet zmagając się z chorobą psychiczną? Wyobraź sobie taką scenę: budzisz się rano, patrzysz przez okno. Piękne słońce, śpiew ptaków, kwitnące drzewa. A jednak w środku czujesz… ciężar. Może pustkę. Może lęk. Czasem zupełne odrętwienie.
To nie jest rzadkie. Dla wielu osób zmagających się z chorobami psychicznymi, jak schizofrenia, depresja czy zaburzenia lękowe, to zwyczajność. I właśnie dlatego pytanie: „czy warto cieszyć się z życia?” – to nie tylko filozofia. To pytanie z głębi duszy.
Ale spróbujmy inaczej. Co jeśli radość – nie pomimo choroby, ale razem z nią – to coś, co jest nam wręcz potrzebne, żeby w ogóle przetrwać? Co jeśli cieszenie się z życia to nie luksus, ale strategia? Sposób na oddychanie, kiedy nie ma już powietrza.
Czym właściwie jest radość życia?
To nie „bycie wiecznie pozytywnym”. Nie udawanie. Radość nie jest marketingowym sloganem o „życiu na 100%”. Może to raczej zdolność do:
- zauważania drobnych przyjemności,
- dostrzegania sensu tam, gdzie pozornie go nie ma,
- cieszenia się z tego, co nieidealne,
- a czasem – po prostu przeżycia dnia, który nie był zły.
Psychologowie mówią o dobrostanie. Ale ja myślę – czasem to po prostu iskra. Ułamek chwili, w której czujemy: „ok, to miało sens”.
Dlaczego choroba psychiczna odbiera nam radość?
Bo potrafi być brutalna. Schizofrenia? Może ci zabrać emocje, wycofać cię z relacji, zmienić percepcję świata. Depresja? To jakbyś patrzył na życie przez brudną szybę – wszystko jest. Ale jakby nie było.
Nie chodzi tylko o smutek. Często to anhedonia – brak zdolności do odczuwania przyjemności. Jakby ktoś zakręcił kurek z emocjami. I nie pomaga też stygmatyzacja. Ani leki, które czasem wygładzają nie tylko objawy, ale też… Ciebie.
Ale to nie jest koniec historii.
Jak praktykować radość życia na co dzień?
Nie szukaj wielkich rzeczy. Czasem wystarczy drobiazg.
1. Dziennik wdzięczności
Codziennie zapisz 2–3 rzeczy, za które możesz być wdzięczny. Kubek kawy? Ciepły prysznic? Wiadomość od znajomego? To się liczy.
2. Uważność (ale nie jak z poradnika)
Nie chodzi o godzinne medytacje. Może to być:
- Spacer bez telefonu.
- Słuchanie muzyki z zamkniętymi oczami.
- Jedzenie powoli, z uwagą.
3. Kontakt z ciałem
Ciepły koc. Zapach olejku. Ciepła herbata w dłoniach. Fizyczne doznania mogą przynieść ulgę, nawet jeśli głowa jeszcze nie nadąża.
4. Cele, które mają sens (dla Ciebie)
Nie „wstań o 5 rano”. Raczej: „dziś zjem śniadanie przy stole” albo „wyjdę na balkon”. To są zwycięstwa.
Radość z relacji
Nawet jeśli jesteś introwertykiem – człowiek potrzebuje drugiego człowieka. A może zwierzaka? Może jednej osoby. Kogoś, komu można powiedzieć: „dziś jest trudno”.
Jeśli nie masz nikogo – są grupy wsparcia. Online, offline. Terapia grupowa. To nie jest słabość. To forma troski o siebie.
A jeśli nie potrafię się cieszyć?
To też jest okej. Serio. Nie zawsze się da. Są dni, kiedy jedynym sukcesem jest fakt, że nadal tu jesteś.
Ale nie zatrzymuj się w tym miejscu na zawsze. Poszukaj pomocy. Powiedz komuś. Zrób pierwszy krok – nawet jeśli go ledwo widać.
Cieszenie się z życia wbrew bólowi – to nie jest luksus. To odwaga. To gest w stronę samego siebie.
Nie chodzi o wieczne szczęście. Chodzi o te małe momenty, w których czujesz: „to było dobre”. Albo chociaż: „to było znośne”. I to wystarczy, na początek.
Masz prawo do radości. Nawet jeśli nie zawsze ją czujesz.
Zwłaszcza wtedy.